EX SOULS


Nocną porą, gdy gwieździsty nieboskłon układał się jak dywan na przepastnych wzgórzach, Tadeusz zasiadał przy ławie z książką i kubkiem gorącej herbaty przy oknie. Dzisiaj znowu czekała go nocna zmiana na stacji benzynowej. Do miasteczka miał pół godziny drogi. On sam zaś mieszkał z daleka od innych domostw w małej osadzie.

Chłód nie robił na nim żadnego wrażenia. Przyzwyczajony do tego, że szef nie za bardzo liczy się z jego zdrowiem, czy to fizycznym, czy psychicznym, z obojętnością na twarzy wsiadał do samochodu. Z każdym większym kamieniem na polnej drodze, wóz mocno podskakiwał. Tylny zderzak z kolejną wyprawą groził oderwaniem się od tej wycieczki. Lusterka już dawno przestały pełnić swoją funkcję pokryte błotem i kurzem. Wjechał do lasu. Światło księżyca przedzierało się przez drzewa. Od czasu do czasu słyszał szum gałęzi unoszących się na wietrze lub tych, które łamały się pod kołami. Nagle z mroku ktoś wybiegł. Zahamował.

Postać młodego mężczyzny stała obrócona tyłem do samochodu. W prawej ręce trzymał plecak. Dyszał. Z ręką na sprzęgle, przyglądał się tej dziwnej postaci. Zmrużył oczy. Przez mglę, sylwetka była niewyraźna. Wysiadł z samochodu i ruszył w kierunku mężczyzny. Ten odwrócił się szybko.

- A jednak zdążyłem. Masza powiedziała, że dzisiaj znowu kierownik wepchną Ci nockę, więc pomyślałem, że może uda mi się zabrać z tobą do miasta. - powiedział uradowany w stronę Tadka.

- Pewnie, nie ma sprawy. A po co tam jedziesz? Czyżbyś jednak rozważał przyjęcie pracy w hotelu? Myślałem, że lubisz swoją pracę.

- Ostatnio coraz trudniej wyżyć mi z pracy u Will’a. Robię u niego co pomniejszą robotę. A do tego na powiększenie terenów pod tartak się nie zapowiada. Zresztą Tony powiedział mi, że słyszał jak Williams, rozmawiał o zwolnieniach. – Ciężko westchnął.

Neonowe światła, odbijały się od szyby. Układały faliście jak tafla wody na ich przejętych rozmową twarzach. W radiu leciało stare dobre polskie radio z kultowymi piosenkami. W mieście panowała pustka, jak co tydzień tego dnia życie miasta kumulowało się w jednym miejscu. Klubie EX SOULS. Ludzie jak nasyp ziemi wlewali się do środka. Czarna plama, wijąca się po ulicy, pohukiwała i krzyczała. Głosy ludzkie odbijały się od ścian budynków. Zielone światło dało znak, ruszyli dalej. Żółte światło neonu migało naprzemiennie. – Trzeba, by w końcu tam wejść i je naprawić- skwitował Tadeusz.

Cicha, lecąca w tle muzyka, podkreślała spokojny nastrój panujący na stacji. Czuło się tam jakby czas, był zacinającą się płytą CD. Gdy już wszyscy myśleli, że dzisiejsza nocka, będzie tak jak każda inna. Mało ekscytująca. Najlepszym zabijaczem czasu są karty. Tomas zaczynał zmianę dopiero za 3 godziny, więc postanowili rozegrać parę partyjek. Jedna, druga, trzecia, czwarta i ktoś zadzwonił. Tomas spojrzał skupionym wzrokiem na ekran. Na twarzy pojawiło się przerażenie i wybiegł na zewnątrz, machając tylko na znak, że później wróci. Lekko zaskoczony, zabrał się za układanie produktów na półkach. Właśnie sięgał po kolejny karton krakersów, gdy coś zabrzęczało. Zza pudeł, wyciągnął smartfona. Chciał odebrać telefon, by powiedzieć, że jego przyjaciel go zgubił, lecz ten zdążył się rozłączyć. Z racji, że był to właściciel tartaku, postanowił mu to napisać. Miał nadzieję, że jego kumpel nie będzie miał problemów, bo wiedział jaki Will potrafi być. A raczej ile potrafi wypić i jak mocno przywalić. Dlatego przestał już od dawna zachodzić do klubu. Otworzył rozmowę. Był w szoku. Nie wierzył w to, co właśnie czyta.

-To niemożliwe. Jakim cudem, Tomas mógł wplątać się taką sytuację. Przemyt antyków z Włoch, Polski i Luxemburgu. Większość rozmowy była prowadzona po włosku. Słowo mafia, nie skojarzyło mu się z niczym pozytywnym. Nie wiedział co zrobić z tą sytuacją. Przecież bardzo dobrze go znał. Nigdy nie spodziewał się, że pod przykrywką spokojnego faceta może się kryć gangster. Mimo to zamknął sklep, wsiadł do wozu i ruszył w kierunku wyrębu lasu.

Samochód podskakiwał na ogromnych wybojach. Padał zacięcie deszcz, wycieraczki nie dawały rady, a słabe światła samochodu utrudniały widoczność. Usłyszał strzały. Wiedział, że musi jak najszybciej tam dotrzeć. Zatrzymał się. Wysiadł i ruszył ścieżką wzdłuż doliny. Gdy tylko dobiegł do pierwszych zabudowań, zatrzymał się. Zza pali drewna, widział kilka wolno poruszające się postaci. Ich powolne kroki były przerywane jękami leżących na ziemi ludzi. Wiedział, że nie mogą go zobaczyć. Wprawdzie nie widział u żadnego z nich broni, ale tak czy siak mieli przewagę nad nim. Nagle poczuł kogoś za sobą.

Obudził się w warsztacie. W mroku dostrzegł sylwety kilku mężczyzn, kręcących się w środku. Drzwi się otworzyły i do pomieszczania ktoś wszedł. Nawiązała się między nimi krótka rozmowa w obcym języku. Nie przypominał on, żadnego, który był mu znany. Brzmiało to, jak połączenie świstów i bulgotania. W tym czasie na podwórku ktoś odpalił samochód. Gdy tylko to usłyszeli, ci wyszli, powłócząc powoli nogami.

Następnego dnia do tartaku przyjechał klient. Przerażony tym, co tam zobaczył, zadzwonił do szeryfa. Co najdziwniejsze, nie znaleziono żadnych śladów lamentujących ludzi ani dziwnych istot. A po jego przyjacielu została tylko jego kurtka…

Spodobała Ci się historia? Pozostaw po sobie pamiątkę w postaci komentarza i polub stronę na Facebook'u, aby być na bieżąco.

KLIKNIJ-> https://www.facebook.com/nadbystrzyckieklechdy/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Porcelanowa lalka

Bilet donikąd

Zagadka